Tak, znam z autopsji. Ale też wiem jak zaradzić.
Po pierwsze należy oszacować ile potrzebujemy dziennie kalorii.
Jakiś mądry gość napisał zatem równanie dzięki któremu dowiemy się gdzie jest nasza granica.
Bilans energetyczny (BMR) liczymy następująco:
Bilans energetyczny (BMR) liczymy następująco:
BMR = 66 + (13,7 x TWOJA WAGA W KILOGRAMACH) + (5 x TWÓJ WZROST W CENTYMETRACH) - (6,8 x TWÓJ WIEK W LATACH)
Następnie zastanówmy się ile sportu uprawiasz lub jak wygląda twój dzień/twoja praca.
1. Jeżeli ćwiczysz sporadycznie albo wcale:
BMR x 1,2
2. Umiarkowany sport (2-3 razy w tygodniu, praca siedząca)
BMR x 1,375
3. Średnia aktywność (3-5 razy w tygodniu, praca siedząca)
BMR x 1,55
4. Duża aktywność (intensywne ćwiczenia co najmniej 6 razy w tygodniu, praca w ruchu)
BMR x 1,725
Ja jestem pomiędzy numerem 2. i 3. Uprawiam sport 2-3 razy w tygodniu, ale moja praca nie do końca jest biurowa/siedząca. Ale przyjmijmy, że będę w grupie 2.
Zatem mój wynik to: 1529,4 x 1,375=2102,925
Zatem mój wynik to: 1529,4 x 1,375=2102,925
Podobno do samego funkcjonowania ciała potrzebujemy 1200 kcal. Zatem wszystko co powyżej pomoże nam być aktywnymi lub zmagazynuje się jako tłuszczyk. Restrykcyjnych diet nie cierpię. Wolę racjonalne, powolne działanie poprzez odjęcie niewielkiej ilości kalorii.
Zatem batoniki żegnajcie. Słodycze żegnajcie.
Zatem batoniki żegnajcie. Słodycze żegnajcie.
A czy ktoś wie jakie odstępstwo od tego przyrzeczenia nie będzie grzechem? Jeden deser w tygodniu, a może w miesiącu? Hmmm.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz